Ale chyba nie o taki efekt chodziło.

Pilotowy odcinek dał powód do umiarkowanego optymizmu i rozbudził nieśmiałe nadzieje na przyzwoitą produkcję o tej tematyce, która ewidentnie nie ma szczęścia w serialach (vide, chociażby, Colony z 2016 roku).

Ale z każdym kolejnym odcinkiem optymizm widza kaskadowo maleje, a nadzieje zostają brutalnie zaprzepaszczone. Z trudem dotrwałem do końca pierwszego sezonu, a w połowie pierwszego odcinka drugiego sezonu skapitulowałem. Nie da się więcej przymykać oczu na absurdy tego "dzieła".

I problemem wcale nie jest, wbrew częstym opiniom, wyłącznie wolne tempo akcji. Niespieszne budowanie napięcia mogło być zaletą w umiejętnie dobranej formie i stylistyce z zachowaniem odpowiednich proporcji, ale tutaj to się kompletnie nie udało.

Twórcy upakowali w serial wszystkie możliwe gatunkowe sztampy, jakie można sobie wyobrazić. Irytujący i płascy bohaterowie, z którymi trudno jest jakkolwiek sympatyzować, oraz podejmowane przez nich nielogiczne decyzje, z których każda jest jeszcze bardziej absurdalna od poprzedniej. Wydarzenia na ekranie nie są w najmniejszym stopniu wiarygodne, a jest to cecha tak samo wymagana w dobrym sci-fi, jak w każdym innym gatunku. Coraz bardziej sfrustrowany i zobojętniały zacząłem, na dobrą sprawę, kibicować obcym w próbie unicestwienia naszych postaci.

Zmarnowały potencjał i wielka szkoda dla wygłodniałego fana gatunku.